Jednym z bardziej interesujących podań pielgrzymich z podróży do Ziemi Świętej jest dzieło Magistra Thietmara (nie mylić z Thietmarem z Merseburga!). Jest to postać, co do której dysponujemy zaledwie kilkoma pewnymi informacjami.
Thietmar był najprawdopodobniej mnichem franciszkańskim pochodzącym z Westfalii, który do Ziemi Świętej wyruszył w 1217 roku jako przywódca grupy pielgrzymów. Podanie jego jest stosunkowo enigmatyczne z uwagi na zastanawiającą obojętność autora wobec planowanej na rok 1217 piątej krucjaty do Ziemi Świętej, organizowanej przez dwór węgierski i austriacki. Dopiero uważna lektura źródła pozwala dociec, iż Magister Thietmar, podróżując po Bliskim Wschodzie, wdał się w zdecydowanie zbyt wylewne relacje z muzułmańskimi mieszkańcami tamtejszego regionu. Zaistniała obawa, że być może Thietmar okazał się zbyt niefrasobliwym rozmówcą i zdradził nieprzyjaciołom wiary nieco informacji o przygotowaniach do wyprawy. Zapewne Frankowie uznali takie spoufalanie się w przeddzień krucjaty za karygodne, dlatego część podróży, kiedy krucjata dotarła do Ziemi Świętej, Thietmar odbył w przebraniu mnicha.
Miastem, które Thietmara zauroczyło najbardziej, nie była Jerozolima, jak to zwykle bywało w przypadku autorów podań pielgrzymich; właściwie, to wcale się do tego miasta, o dziwo, nie wybierał, ponieważ w przeddzień krucjaty uznał to za zbyt niebezpieczne. Pragnął on ominąć Jerozolimę i odwiedzić tylko Betlejem, ale został schwytany i osadzony w więzieniu. Nie mógł ani odbyć należycie pielgrzymki, ani rychło się uwolnić, stąd zrozumiałe, że jego wspomnienia z Jerozolimy nie były zbyt jasne.
Zupełnie inaczej rzecz miała się z muzułmańskim Damaszkiem, któremu autor poświęcił znaczny fragment swojego podania zatytułowanego „Peregrinatio”.
Pierwsze, co uznał za stosowne odnotować to fakt, iż za wstęp do Damaszku trzeba zapłacić jedną dziesiątą posiadanego złota. Dalej zaś Thietmar powiada: „Byłem w Damaszku przez sześć dni i dowiedziałem się pewnych rzeczy o życiu i prawie Saracenów. Ich życie jest zatem nieczyste, a prawo zepsute. Saraceni dogadzają sobie jak tylko mogą godziwie lub nie, bacząc na słowa Jowisza. Mają tak wiele żon, ile są w stanie utrzymać, wedle powiedzenia Jest silny ten, który może mieć więcej. W czasie postu poszczą, ale tylko do zmierzchu, ponieważ w nocy jedzą tyle, ile tylko zdołają.” Kilka linijek później Thietmar powiada: „Ten papież (mowa o kalifie) ma w swoim domostwie wiele dziewic, z którymi współżyje kiedy zechce. Jeśli zaś jakiś szlachcic może poślubić jedną z tych zbrukanych kobiet, wydaje mu się ona niebiańską istotą, Dianą albo Wenus.” Obraz Saracena, jaki powstaje z Thietmarowego opisu, nie jest ani zachęcający, ani jednolity. Thietmar bowiem, mimo krytycznych słów o prawie muzułmańskim, wyznał: „Ponieważ piękno całej natury pragnęło być widzialne w tym miejscu, można nazwać je drugim rajem.”. Wyraźnie zapisał także informacje o tych spośród zwyczajów, które z pewnością mogły albo zgorszyć albo zadziwić XIII-wiecznych Europejczyków.
Jednak tym, co najbardziej budzi dziś podziw ludzi, którzy nie raz nacięli się na twardą jak kamień bułkę w lokalnym sklepie, są zwyczaje targowe damasceńczyków. Thietmar również wyraża zdumienie, pisząc: „Rzadko ktokolwiek przygotowuje jadło w domu, ponieważ jest to zwyczajem, że takowe rzeczy przygotowuje się na wspólnym targowisku, a raz przygotowane są sprzedawane w całym mieście. Nikt jednak, jako że jest to zabronione pod bolesną karą, nie śmie przynosić wczorajszego jedzenia na sprzedaż bez oznaczenia go jako wczorajszego. Dlatego też jedzenie, które jest starsze niż jedną noc, jest zwyczajowo kupowane przez ubogich.”
Przydałoby się wprowadzić takie prawo również w polskich sklepach, prawda?
Bibliografia:
Pringle D., The Texts, w: Pilgrimage to Jerusalem and the Holy Land, 1187-1291, red. D. Pringle, Burlington 2011, ss. 21-60.
Mag. Thietmari Peregrinatio, red. J.C.M. Laurent, Hamburg 1857.
Manikowska, Jerozolima – Rzym – Compostela. Wielkie pielgrzymowanie u schyłku średniowiecza, Wrocław 2008, s. 37-38.
Komentarze